„Co Zrobić z Moją Starzejącą się Teściową? Nie Chcę, Żeby z Nami Mieszkała”: Wysokie Koszty Opieki nad Seniorami

Kiedy mój teść zmarł, wszystko się zmieniło. Moja teściowa, pani Zofia, została sama w dużym mieszkaniu w centrum Krakowa. Mój mąż, Piotr, jako jedynak, czuł się zobowiązany do opieki nad nią. Rozumiałam to, ale nie byłam gotowa na to, co miało nadejść.

Początkowo odwiedzaliśmy ją co weekend. „Jak się czujesz, mamo?” – pytał Piotr, a ona zawsze odpowiadała: „Dobrze, synku, ale samotność jest trudna.” Wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, zanim zacznie sugerować przeprowadzkę do nas.

Pewnego dnia, podczas obiadu u nas w domu, Zofia powiedziała: „Wiecie, mieszkanie jest takie puste bez waszego ojca. Może powinnam pomyśleć o przeprowadzce bliżej was?” Spojrzałam na Piotra, a on na mnie. Wiedziałam, że to nie jest tylko niewinna sugestia.

Rozmawialiśmy o tym długo po jej wyjściu. „Nie możemy jej zostawić samej” – powiedział Piotr. „Ale nie możemy też jej tutaj sprowadzić” – odpowiedziałam. Nasze mieszkanie było małe, a ja ceniłam sobie naszą prywatność.

Zaczęliśmy szukać alternatyw. Domy opieki były drogie i miały długie listy oczekujących. „Może zatrudnimy kogoś do pomocy?” – zaproponowałam. Znaleźliśmy panią Anię, która zgodziła się przychodzić do Zofii kilka razy w tygodniu. To było rozwiązanie na chwilę.

Jednak z czasem stan zdrowia Zofii się pogarszał. „Mamo, musisz bardziej dbać o siebie” – mówił Piotr podczas jednej z wizyt. „Staram się, synku” – odpowiadała z uśmiechem, ale widzieliśmy, że jest coraz słabsza.

Pewnego dnia zadzwoniła do nas sąsiadka Zofii. „Pani Zofia upadła i nie może wstać” – powiedziała zaniepokojona. Pojechaliśmy tam natychmiast. Widok teściowej leżącej na podłodze był przerażający. To był moment, kiedy wiedzieliśmy, że musimy podjąć decyzję.

Zdecydowaliśmy się na dom opieki. Było to trudne i kosztowne rozwiązanie, ale nie mieliśmy innego wyjścia. Zofia była smutna i czuła się opuszczona. „Nie chcę tam iść” – mówiła ze łzami w oczach. „Mamo, to dla twojego dobra” – próbował ją przekonać Piotr.

Przeprowadzka była bolesna dla nas wszystkich. Zofia nigdy nie przyzwyczaiła się do nowego miejsca. Często dzwoniła do nas z prośbą o wizytę. „Kiedy mnie odwiedzicie?” – pytała z nadzieją w głosie.

Czuliśmy się winni, ale wiedzieliśmy, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Życie toczyło się dalej, ale już nigdy nie było takie samo.