„Kiedy teściowa zażądała, abym natychmiast przyjechała: bałam się, że wybuchnę i będę chamska”
Kiedy teściowa znalazła sobie pracę, poczułam ulgę. Przez dłuższy czas nie widywałyśmy się, co bardzo mnie cieszyło. Jednak mimo to, ona wciąż miała czas, aby dzwonić i narzekać. Każdy telefon od niej był jak kolejny cios w moje serce.
Pewnego dnia, kiedy byłam w pracy, zadzwoniła do mnie znowu. Odbierając telefon, usłyszałam jej zirytowany głos.
-
„Anka, musisz natychmiast przyjechać i odebrać dziecko!” – krzyczała.
-
„Ale co się stało? Dlaczego?” – zapytałam zaniepokojona.
-
„Nie mam czasu na tłumaczenia! Po prostu przyjedź!” – odpowiedziała surowo.
Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Wiedziałam, że nie mogę pozwolić sobie na wybuch gniewu. Wzięłam wolne w pracy i pojechałam do teściowej.
Kiedy dotarłam na miejsce, zobaczyłam ją stojącą w drzwiach z moim synem na rękach. Była wyraźnie zdenerwowana.
-
„Co się stało?” – zapytałam ponownie.
-
„Nie mogę już dłużej zajmować się twoim dzieckiem! Mam swoje życie i swoje obowiązki!” – krzyczała.
-
„Rozumiem, ale mogłaś mi to powiedzieć wcześniej. Teraz muszę znaleźć kogoś innego do opieki nad nim.” – odpowiedziałam spokojnie.
-
„To nie jest mój problem! Powinnaś była to przewidzieć!” – odparła z gniewem.
Czułam, jak narasta we mnie frustracja. Chciałam jej powiedzieć wszystko, co myślę o jej zachowaniu, ale wiedziałam, że to tylko pogorszy sytuację. Wzięłam syna na ręce i odwróciłam się do wyjścia.
- „Dziękuję za pomoc do tej pory.” – powiedziałam cicho i wyszłam.
W drodze powrotnej do domu czułam się bezradna i zrozpaczona. Wiedziałam, że muszę znaleźć nowe rozwiązanie, ale nie miałam pojęcia, od czego zacząć. Teściowa zawsze była trudna w relacjach, ale teraz czułam, że przekroczyła granicę.
Przez kolejne dni starałam się znaleźć kogoś, kto mógłby zająć się moim synem. Niestety, każda próba kończyła się niepowodzeniem. Czułam się coraz bardziej przytłoczona i zdesperowana.
Pewnego wieczoru, kiedy siedziałam w kuchni i płakałam z bezsilności, mój mąż wszedł do pokoju.
-
„Co się dzieje?” – zapytał z troską.
-
„Twoja matka… Ona po prostu nas zostawiła. Nie wiem, co robić.” – odpowiedziałam przez łzy.
-
„Porozmawiam z nią.” – powiedział stanowczo.
Niestety, rozmowa z teściową niczego nie zmieniła. Była nieugięta i nie chciała wrócić do opieki nad naszym dzieckiem. Czułam, że nasza rodzina jest na skraju rozpadu.
Każdego dnia walczyłam z poczuciem winy i bezradności. Wiedziałam, że muszę znaleźć rozwiązanie dla dobra mojego syna, ale czułam się tak samotna w tej walce. Teściowa była jak cień nad naszym życiem, zawsze gotowa do krytyki i narzekania.
W końcu musiałam podjąć trudną decyzję. Zrezygnowałam z pracy i zaczęłam opiekować się synem sama. To była ogromna zmiana w naszym życiu, ale wiedziałam, że to jedyny sposób, aby zapewnić mu bezpieczeństwo i miłość.
Mimo że nasze relacje z teściową nigdy się nie poprawiły, nauczyłam się radzić sobie z jej krytyką i narzekaniem. Wiedziałam, że nie mogę pozwolić jej na zniszczenie naszego życia. Dla dobra mojego syna musiałam być silna i niezłomna.