Po Sześćdziesiątce: Wybory, które Zmieniły Moje Życie
Gdy skończyłem sześćdziesiąt lat, poczułem, że nadszedł czas na zmiany. Życie nauczyło mnie, że nie wszystko, co posiadamy, jest nam naprawdę potrzebne. Postanowiłem więc zrezygnować z dziesięciu rzeczy, które wydawały mi się zbędne. Niektóre z tych decyzji były łatwe, inne trudniejsze. Jednak każda z nich miała swoje konsekwencje.
Pierwszą rzeczą, z której zrezygnowałem, była moja praca. Przez lata byłem nauczycielem matematyki w liceum w Krakowie. Uwielbiałem swoją pracę, ale czułem, że nadszedł czas na emeryturę. Chciałem mieć więcej czasu dla siebie i dla rodziny. Jednak szybko odkryłem, że brak codziennej rutyny i kontaktu z młodzieżą pozostawił pustkę w moim życiu.
„Tato, co teraz będziesz robił?” – zapytała mnie moja córka Ania podczas jednej z naszych rozmów przy kawie.
„Nie wiem, Aniu. Może zacznę pisać książkę?” – odpowiedziałem z uśmiechem, choć w głębi duszy czułem niepewność.
Kolejną rzeczą była moja kolekcja książek. Zawsze byłem zapalonym czytelnikiem i przez lata zgromadziłem setki tomów. Postanowiłem oddać większość z nich do biblioteki. Myślałem, że to dobry uczynek, ale teraz brakuje mi tych wieczorów spędzonych z ulubionymi powieściami.
Zrezygnowałem także z samochodu. Mieszkanie w centrum miasta sprawiało, że nie był mi już potrzebny. Przesiadłem się na rower i komunikację miejską. Choć początkowo cieszyłem się z tej zmiany, szybko zdałem sobie sprawę, jak bardzo brakuje mi swobody podróżowania.
„Nie tęsknisz za samochodem?” – zapytał mnie mój przyjaciel Marek podczas jednego z naszych spotkań.
„Czasami tak… zwłaszcza gdy pada deszcz” – odpowiedziałem z lekkim uśmiechem.
Zrezygnowałem również z kilku przyjaźni. Niektóre relacje wydawały mi się powierzchowne i niepotrzebne. Jednak teraz czuję się bardziej samotny niż kiedykolwiek wcześniej.
„Dlaczego nie zadzwonisz do Staszka? Zawsze dobrze się bawiliście” – zasugerowała moja żona Ewa.
„Może masz rację… ale to już nie to samo” – westchnąłem.
Podjąłem także decyzję o sprzedaży naszego domku letniskowego nad jeziorem. Myślałem, że to rozsądne posunięcie, ale teraz brakuje mi tych spokojnych weekendów na łonie natury.
Każda z tych decyzji miała swoje uzasadnienie w momencie jej podejmowania. Jednak teraz widzę, że niektóre z nich były pochopne. Cienie żalu towarzyszą mi każdego dnia, przypominając o tym, co utraciłem.
Życie po sześćdziesiątce miało być spokojniejsze i bardziej satysfakcjonujące. Zamiast tego czuję się zagubiony i pełen wątpliwości. Może jeszcze znajdę sposób, by odnaleźć równowagę, ale na razie pozostaje mi tylko zaakceptować cienie moich wyborów.