Ciche Bitwy: Życie na Jesieni

Czasami zastanawiam się, jak to się stało, że życie tak szybko minęło. Nazywam się Maria i mam 78 lat. Mieszkam w małym mieszkaniu w Krakowie, gdzie spędzam większość dni w towarzystwie wspomnień i ciszy. Moje dzieci są daleko, zajęte swoimi sprawami, a ja staram się odnaleźć sens w codzienności, która często wydaje się pusta.

Każdego ranka budzę się o tej samej porze. Słońce nieśmiało zagląda przez okno, a ja powoli wstaję z łóżka. „Dzień dobry, Mariu,” mówię do siebie, próbując dodać sobie otuchy. Zaparzam herbatę i siadam przy stole, patrząc na zdjęcia mojej rodziny. „Jak tam u was?” pytam cicho, choć wiem, że odpowiedzi nie usłyszę.

Czasami odwiedza mnie sąsiadka, pani Zofia. „Dzień dobry, Mario! Jak się dzisiaj czujesz?” pyta z uśmiechem, który zawsze dodaje mi otuchy. „Dziękuję, Zosiu. Jakoś leci,” odpowiadam, choć w środku czuję się coraz bardziej samotna.

Najtrudniejsze są wieczory. Kiedyś spędzałam je z mężem, ale odszedł kilka lat temu. Teraz siedzę sama przed telewizorem, próbując zapełnić ciszę dźwiękiem. „Dlaczego to wszystko jest takie trudne?” pytam siebie, ale odpowiedzi nie znajduję.

Czasami wychodzę na spacer do parku. Lubię obserwować ludzi, ich radość i energię. „Kiedyś też taka byłam,” myślę z nostalgią. Ale teraz każdy krok jest wyzwaniem, a powrót do domu przynosi ulgę zmęczonym nogom.

W nocy często nie mogę zasnąć. Myśli krążą po głowie jak niespokojne ptaki. „Czy zrobiłam wszystko, co mogłam? Czy byłam dobrą matką?” pytam siebie, a odpowiedzi nie przynoszą ukojenia.

Życie na jesieni to ciche bitwy, które toczę każdego dnia. Nie ma tu miejsca na wielkie zwycięstwa ani szczęśliwe zakończenia. Jest tylko codzienna walka o to, by znaleźć sens w tym, co pozostało.