„Ból Pleców Mojego Męża Się Pogarsza: Poprosiłam Zięcia o Pomoc, Ale Odmówił”
Mam na imię Anna i mam 62 lata. Mój mąż, Jan, zawsze był silnym człowiekiem, ale ostatnio jego zdrowie zaczęło się pogarszać. Wszystko zaczęło się od naszego ogrodu. Przez lata nie mieliśmy czasu, by się nim zająć. Zawsze było coś ważniejszego do zrobienia. W tym roku postanowiliśmy, że nadszedł czas, by w końcu posprzątać ten bałagan.
Początkowo wszystko szło dobrze. Jan i ja spędzaliśmy całe dnie na pracy w ogrodzie. Byliśmy zmęczeni, ale szczęśliwi, że w końcu robimy coś dla siebie. Niestety, po kilku dniach Jan zaczął narzekać na ból pleców. Myślałam, że to tylko chwilowe przeciążenie, ale ból nie ustępował. Wręcz przeciwnie, z każdym dniem stawał się coraz silniejszy.
- Aniu, nie dam rady – powiedział pewnego wieczoru, ledwo wstając z krzesła. – Muszę odpocząć.
Zrozumiałam, że potrzebujemy pomocy. Nasz zięć, Marek, jest młody i silny. Pomyślałam, że może mógłby nam pomóc w ogrodzie. Zadzwoniłam do niego z nadzieją w głosie.
-
Cześć Marek, jak się masz? – zapytałam.
-
Dobrze, mamo. Co słychać? – odpowiedział.
-
Wiesz, Jan ma problemy z plecami i potrzebujemy pomocy w ogrodzie. Czy mógłbyś przyjść i pomóc nam trochę? – zapytałam z nadzieją.
-
Przykro mi, mamo, ale mam teraz dużo pracy i nie mogę znaleźć czasu – odpowiedział Marek.
Byłam rozczarowana. Rozumiem, że ma swoje obowiązki, ale liczyłam na jego wsparcie. Jan cierpiał coraz bardziej, a ja nie wiedziałam, co robić. Każdego dnia widziałam, jak ból go wyniszcza.
Zaczęliśmy szukać pomocy medycznej. Lekarze przepisywali leki przeciwbólowe i zalecali odpoczynek, ale to nie przynosiło ulgi. Jan stawał się coraz bardziej przygnębiony i sfrustrowany swoją sytuacją.
- Aniu, co ja zrobiłem? – pytał mnie często. – Chciałem tylko uporządkować nasz ogród…
Nie wiedziałam, jak mu pomóc. Czułam się bezradna i winna. Może gdybyśmy wcześniej poprosili o pomoc, wszystko potoczyłoby się inaczej.
Dni mijały, a nasz ogród znów zaczął zarastać chwastami. Jan spędzał większość czasu w łóżku, a ja starałam się jakoś radzić sobie sama. Czasem siadałam na ławce w ogrodzie i patrzyłam na to wszystko z poczuciem straty.
Nie wiem, co przyniesie przyszłość. Mam nadzieję, że Jan w końcu poczuje się lepiej, ale na razie pozostaje nam tylko czekać i mieć nadzieję.