„Sąsiadka, która Zawsze Pukała po Przekąski”
Kiedy wprowadziłam się do nowego mieszkania w Warszawie, byłam pełna nadziei i ekscytacji. Nowe miejsce, nowe możliwości. Mieszkanie było małe, ale przytulne, a ja cieszyłam się na myśl o samodzielnym życiu. Nie znałam jeszcze nikogo w okolicy, ale byłam gotowa na nowe znajomości.
Pierwszego dnia po przeprowadzce usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam starszą panią z uśmiechem na twarzy. „Dzień dobry, jestem pani Kowalska, mieszkam obok,” powiedziała. „Chciałam tylko przywitać nową sąsiadkę.”
Była miła i serdeczna, więc zaprosiłam ją na herbatę. Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, a ja cieszyłam się, że mam kogoś, z kim mogę porozmawiać. Zanim wyszła, zapytała: „Czy masz może coś słodkiego? Uwielbiam małe przekąski do herbaty.”
Nie miałam wiele, ale podzieliłam się tym, co miałam. Pani Kowalska podziękowała i wróciła do siebie. Myślałam, że to jednorazowa wizyta.
Jednak następnego dnia znów usłyszałam pukanie. „Cześć, kochana! Masz może coś do przegryzienia?” zapytała z uśmiechem. Zaskoczona, ale nie chcąc być nieuprzejma, znów podzieliłam się swoimi zapasami.
To stało się codziennym rytuałem. Pani Kowalska przychodziła każdego dnia, zawsze z tym samym pytaniem. „Masz coś słodkiego?” Czasami przynosiła własną herbatę, ale nigdy nic do jedzenia.
Z początku nie przeszkadzało mi to zbytnio. Lubiłam jej towarzystwo i rozmowy. Ale z czasem zaczęło mnie to męczyć. Moje zapasy szybko się kurczyły, a mój budżet był ograniczony. Próbowałam delikatnie zasugerować, że nie zawsze mam coś do podzielenia się, ale pani Kowalska zdawała się tego nie zauważać.
Pewnego dnia postanowiłam być bardziej stanowcza. „Przepraszam, pani Kowalska, ale naprawdę nie mogę codziennie dzielić się jedzeniem,” powiedziałam z wahaniem.
Jej reakcja była natychmiastowa i zaskakująca. „Ach tak? No cóż, myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami,” odpowiedziała z urazą w głosie i wyszła bez słowa więcej.
Od tego dnia przestała przychodzić. Czułam ulgę, ale jednocześnie smutek i poczucie winy. Czy byłam zbyt surowa? Czy mogłam postąpić inaczej? Mimo że moje zapasy przestały się kurczyć w zastraszającym tempie, czułam pustkę po jej codziennych wizytach.
Czasami widziałam ją na klatce schodowej. Zawsze odwracała wzrok i udawała, że mnie nie widzi. Nasza relacja skończyła się tak nagle i bez wyjaśnień.
Zrozumiałam wtedy, że czasem nawet najlepsze intencje mogą prowadzić do nieporozumień i rozczarowań. Życie w nowym miejscu stało się mniej radosne bez jej obecności, mimo że wcześniej czułam się przytłoczona jej prośbami.